„Trzeba w końcu podjąć decyzję” – mówiłam sama do siebie. Wiedziałam, że lepiej nie będzie, a moje małżeństwo to nie tak zwane ,,niedobranie charakterów”, lecz niezwykle toksyczny związek z przemocowym mężem, również w tym fizycznym wymiarze.
Gdy się pobieraliśmy kilkanaście lat temu, wiedziałam o nim tyle, co nic. Były oczywiście zachowania, które mi nie pasowały, które powinny mnie niepokoić, a nawet przerażać, ale … myślałam, że jest trudny, usprawiedliwiałam, że miał trudne dzieciństwo, itd. Jak wiele kobiet, wierzyłam, że się zmieni, gdy się dotrzemy, gdy pojawi się upragnione dziecko. Jak bardzo się myliłam. Zmienił się, ale tylko na gorsze niestety. Nadmiar obowiązków jeszcze bardziej go denerwował. Było coraz bardziej nerwowo. Czułam wielki żal, że aż tak źle trafiłam.
Ostatnią rzeczą, która mnie przestraszyła, ale również spowodowała, że jednak zdecydowałam się na rozwód – była kamera w domu. To był KONIEC! Wiele zniosłam, wiele przeżyłam, na wiele pozwoliłam. Było nagrywanie na dyktafon, szantaż emocjonalny, finansowy, brak szacunku, wieczne niezadowolenie ze wszystkiego, szpiegowanie, czytanie korespondencji, przeszukiwanie rzeczy… MIAŁAM DOSYĆ! Ale sytuacja moja była niepewna i ryzykowna, a ON DOSKONALE O TYM WIDZIAŁ I BYŁ PEWNY, ŻE NIE DAM RADY ODEJŚĆ. Podjęłam decyzję, ale nie wiedziałam, jak mam to wszystko najpierw uciąć, a później poukładać.
Jako młoda matka, po okresie urlopu wychowawczego niełatwo było mi znaleźć pracę. Czyż nie tak to wygląda, że gdy, jesteś młoda – potencjalny pracodawca obawia się, czy nie zajdziesz w ciążę, a gdy już masz dziecko i okazuje się, że jest w wieku przedszkolnym… „Ojej, będzie chorować… Dziękujemy, odezwiemy się!” W końcu jednak znalazłam pracę, ale takie to czasy, że nigdy nie wiesz, kiedy możesz ją stracić.
Kolejny problem to brak lokum – niby wspólne małżeńskiej mieszkanie, ale jak odejść, mieszkając razem? On się nie wyprowadzi. Moje zgłoszenia na policję sprytnie przekuwał w swoje sukcesy, uprzedzając mnie i robiąc ze mnie wariatkę, która rzekomo sama się pobiła (nawet obdukcję musiałam robić prywatnie, bo policja nie reagowała). Wyprowadziłam się z córką na jakiś czas, ale szybko okazało się, że moje czasowe opuszczenie domu pozbawiło mnie możliwości powrotu. Wymienił zamki, a moje rzeczy osobiste wyniósł do piwnicy i powiesił na klamce w reklamówce. Ze wspólnych rzeczy nie zobaczyłam niczego do dnia dzisiejszego, a od tych zdarzeń minęła blisko dekada.
Wylądowałam z dzieckiem w jednym pokoju we współdzielonym mieszkaniu, a on sam jeden w naszym małżeńskim 3-pokojowym, świeżo wyremontowanym, głównie rękoma moimi i mojej rodziny. A tu dziecku trzeba zapewnić miejsce do nowego życia, nową szkołę.
Długo by o tym pisać. Sam rozwód i cała historia to kilka tomów grubych akt. Niestety tomy piszą się dalej, bo historia nie ma końca. Uświadomiłam sobie ostatnio, że cała znajomość wraz z małżeństwem to ok 15 lat, a obecne niezakończone sprawy i ciągłe problemy to większość tego czasu. Kupę lat jak na taką znajomość. Można rzec, pół mojego dorosłego życia!
A jednak w tej beznadziejnej sytuacji, odważyłam się na pozew o rozwód – przeczuwałam że będzie ciężko, ale chyba nie wyobrażałam sobie, że aż tak bardzo. Dobrze, że wtedy tego nie wiedziałam, bo nie wiem, co by się stało z moją decyzją o rozwodzie i ze mną…
Długi rozwód, będący prawdziwą wojną to prawie 4 lata, do tego doszły inne sprawy i „wylewanie brudów”. Sprawa majątkowa – podobnie, niekończąca się historia… Prawo? Sprawiedliwość? Bez komentarza. Czasami mam wrażenie, że nie wyjdę z nim z sądów, bo niestety nie jest łatwo udowodnić winę komuś działającego w tzw. białych rękawiczkach.
Jednak ostatni czas, bardziej niż kiedykolwiek, napawa mnie optymizmem. W całej tej historii najważniejsze jest to, że spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pomogli, którzy gdzieś w tych manipulacjach ex męża i jego taktyce zobaczyli prawdę. Sprawy sądowe po latach zaczynają przechylać się na moją korzyść. Sędziowie i biegli chyba w końcu widzą, z kim mają do czynienia. Jednak jest to wynik mozolnej pracy zarówno mojej cudownej pani prawniczki, jak i mojej własnej, gdy po lekturze wielostronicowych pism, pomagam ogarniać przekaz wypływający z tomów akt.
Po latach czytania o sytuacjach podobnych do mojej, w końcu natknęłam się na określenie opisujące taktykę i zachowanie tego człowieka:
To GASLIGHTING – najokrutniejsza z form przemocy psychiczno-emocjonalnej, opartej na manipulacji. To przemyślane działanie, taktyka, która ma pokazać ofierze, gdzie jest jej miejsce względem oprawcy i to w taki sposób, żeby wątpiła w siebie i nikt z otoczenia jej nie uwierzył.
GASLIGHTING objawia się m.in.:
- izolowaniem od rodziny, przyjaciół i podważaniem sensu relacji z nimi,
- manipulowaniem ofiarą, by straciła pewność co do własnych uczuć i emocji,
- wmawianiem ofierze choroby lub zaburzeń psychicznych,
- wprowadzaniem dezorientacji poprzez negowanie informacji i zdarzeń, które miały miejsce,
- zaprzeczaniem temu, co mówi ofiara,
- podważaniem uczuć i uderzaniem w czułe punkty (dziecko),
- wzbudzaniem poczucia winy,
- utrudnianiem weryfikacji informacji i faktów.
Odsyłam do artykułu http://psychologger.pl/2017/05/gaslighting-przeczytaj-zanim-uznasz-ze.html o wymownym tytule – przeczytaj o Gaslightingu – zanim uznasz, że jesteś chory psychicznie.
Polecam również film Xaviera Legranda z 2017 r.: „Custody„. Film jest opowieścią o tym, co dzieje się w pozornie normalnych rodzinach. Do czego zdolni są zwyczajni ludzie, których na co dzień mijamy na klatce schodowej, na podwórku, a którzy wydają się być sympatycznymi, grzecznymi osobami. Temat przemocy domowej, brak zrozumienia ze strony władz, dziurawy system sądowniczy, obojętność sąsiadów może niejednokrotnie doprowadzić do tragedii rozwijającej się w pełni za zamkniętymi drzwiami.
Jeszcze dwa słowa o najbardziej poszkodowanej osobie – DZIECKU. Ono patrzy, słucha i zapamiętuje. Przeżywa największy stres, bo oto dwie jego najbliższe osoby walczą na „śmierć i życie”. Taki obraz pozostaje na całe życie, rzutuje na relacje i poczucie wartości. Jak kiedyś poukładać swój świat widząc takie rzeczy????
Moje dziecko przeżyło uprowadzenie przez ojca i brak kontaktu ze mną przez 8 miesięcy, walkę o władzę, wieczne podważanie autorytetu matki i buntowanie przeciwko niej, przemoc psychiczną. Bardzo je kocham, ale boję się o jego przyszłość i konsekwencje po tych traumatycznych wydarzeniach. Szkoda, że tylko ja to widzę. TOKSYCZNY ojciec nic sobie z tego nie robi i dalej używa go do SWOICH CELÓW.
Cieszę się, że miałam wsparcie rodziny, znajomych i najbliższej koleżanki – która zawsze mawiała – „Zobacz, ile już wytrzymałaś. Jesteś prawie na końcu” (nie do końca to prawda, ale potrzebowałam tych słów i dalej ich potrzebuję, żeby pozostać silna).
Jednak dziś mogę powiedzieć, że rozwód z nim to najlepsza decyzja w moim życiu. Okupiona cierpieniem, bólem, strachem i wielką niewiadomą, ale również nadzieją, powolnym odzyskiwaniem równowagi, wiary w ludzi, w dobre zakończenia, w to, że mam jeszcze szansę wyrwać moje dziecko z tego przeklętego kręgu.
Chcę powiedzieć WSZYSTKIM KOBIETOM – walczcie o siebie, warto i trzeba, mimo beznadziejnej sytuacji, zawsze jest jakieś rozwiązanie. Dla siebie, dla Dziecka! Jak będziesz daleko od niego, to łatwiej Ci będzie walczyć o sprawiedliwość a on nie będzie już tak pewny swojej pozycji.
Powoli ułóż sprawy prawne (pozdrowienia dla mojej pani prawnik:), znajdź swoje miejsce, później znajdź pomoc i poukładaj sobie to wszystko w głowie, oczyść się, wyrzuć z siebie! Zacznij żyć od nowa! Ciesz się z małych rzeczy, małych wygranych, a przede wszystkim z tego, że się odważyłaś na tę decyzję i robisz to co uważasz za stosowne, a nie pod dyktando wiecznie niezadowolonego pana i władcy.
Dla młodych kobiet powiem w skrócie:
- toksycznie zazdrosny?
- ma dziwny światopogląd?
- ma zaburzone relacje z rodziną, a co najważniejsze z matką?
- nie czujesz ze zrobi dla Ciebie zbyt wiele?
- jest narcyzem?
- nie liczy się z innymi ludźmi?
- wieczny krytykant i malkontent?
- pieniądze są najważniejszą rzeczą w jego życiu ? skąpy do granic możliwości ?
Zastanów się, czy taki ktoś da Ci szczęście i pomyśl, czy taki mężczyzna może się w ogóle zmieni. ON PRZECIEŻ NIC NIE MUSI ZMIENIAĆ 😉 ON JEST IDEALNY…zmienić się muszą wszyscy dookoła… Uciekaj, kiedy jeszcze nic trwałego Cię z nim nie wiąże, abyś potem nie musiała uciekać latami…